CZASEM DOPADA TĘSKNOTA…

CZASEM DOPADA TĘSKNOTA…

Weekend rodzinny, ale nie do końca… Córka proponuje obejrzenie pokazu dyplomowego ostatniej mojej klasy ze szkoły baletowej. Dyplom 1992.

Na płytę dvd – też z inicjatywy córki – przegrano w ostatniej chwili nagranie vhs.

Bardzo zła jakość, ale jeszcze troszkę widać i słychać…

Fala emocji. Fala tęsknoty. Za uczniami. Za ostatnią moją klasą. Razem odchodziliśmy ze szkoły – oni po maturze, ja w czerwcu 1992 r. założyłam własną szkołę.

Klasa mała. Z 35 osób w klasie pierwszej dotrwało do klasy dziewiątej baletowej (dyplomowej) tylko 10 osób:  Radek Boguski, Ula Drewecka, Joasia Fituch, Michał Kostrzewski, Ewa Krysińska, Robert Lipiński, Darek Michalik,  Edyta Serzysko, Ewa Szymańska i Wojtek Ślęzak. Tomek Moskal dołączył w maturalnej klasie.

Chyba najbardziej udany dyplom, jaki oglądałam na Moliera. Druga jego część we wspaniałej choreografii Hanny Chojnackiej, świetnej nauczycielki i artystki. Wymyśliła piękny układ, który pozwolił uwypuklić mocne strony każdego z uczniów. Częściowo do „Mszy Kreolskiej” Ariela Ramireza. Bajeczny występ!

Klasę uczyłam  razem z przerwą na urlop macierzyński i wychowawczy – 9 lat. Pamiętam dzieciaczki w klasie pierwszej baletowej (czwartej podstawowej) …  Potem wracam i spotykam dorosłą młodzież. W tym trzech orłów-sokołów, chłopców niezwykle ambitnych zawodowo, pracowitych, pełnych pasji. Są tak dobrzy, że dyrektor artystyczny otwiera przed nimi drzwi. Wszystko im wolno… na przykład – nie chodzić na lekcje przedmiotów ogólnokształcących. Wiedzą, że i tak przejdą do następnej klasy, bo znakomicie tańczą, bo są najlepsi w szkole. Pracują „na maksa” tylko na zajęciach zawodowych. Są potwornie zmęczeni fizycznie.

Tryb pracy w szkole baletowej wygląda tak: rano cztery godziny przedmiotów zawodowych, potem 5-6 godzin ogólnokształcących, potem najczęściej próby do spektakli i wieczorem – przedstawienia. Trzeba jeszcze odrobić lekcje, pracować nad ciałem w domu.

A tu pojawia się polonistka, która raptem oczekuje przeczytania całych „Dziadów” i „Zbrodni i kary”. Jakby nie można było przeczytać na lekcji jedynie fragmentów… Jakby w miejsce długaśnego tekstu Dostojewskiego nie można było wybrać jakiejś krótszej i pogodniejszej lektury uzupełniającej.

Zaczyna się mocowanie. Na początku wydaje się beznadziejne. Zwłaszcza w przypadku trzech orłów-sokołów, którym wszystko wolno.

A jednak… Zrozumieli, że warto przystąpić do matury ogólnokształcącej, choć mieli w kieszeni angaż do europejskich teatrów. Zrozumieli, że nie mogą być jedynie sprawnym ciałem, że muszą mieć „o czym” tańczyć. Zastanawiali się więc nad przemianą Gustawa-Konrada i nad meandrami duszy Raskolnikowa. Także na piśmie, co nie było wcale łatwe. W dodatku zupełnie nie mam pojęcia, kiedy znaleźli na to czas.

Michał miał dodatkowy problem. Przyjęty do szkoły z zastrzeżeniem. W młodszych klasach miał kiepskie oceny z przedmiotów zawodowych. Ale bardzo pragnął tańczyć. Jego idolem był Michaił Barysznikow, wielki rosyjski tancerz. Miał kasety z filmami ze spektakli. W domu zorganizował sobie lustro i drążek, i całymi godzinami ćwiczył. Oglądał Barysznikowa i ćwiczył. Oglądał i ćwiczył. I tak kilka lat. Aż w końcu przekroczył swoje fizyczne ograniczenia. Nazwano go Miszą. Stał się lepszy od tych, którym natura dała ciało idealne do wykonywania zawodu tancerza. W dodatku ten charakter, ten pazur, ta ekspresja…  Umiał tańcem wyrazić bunt, rozpacz, walkę, delikatną wrażliwość i brutalność…  Jest dla mnie żywym przykładem wyższości ducha nad materią. Dostawałam od niego piękne listy i kartki z całego świata. Wiem, że ma żonę i kilkoro dzieci.

Po dyplomie występował ze znakomitym Jeune Ballet de France, potem tańczył w Ballets de Monte-Carlo, a od 1998 r. nieprzerwanie należy do zespołu Ballet de l’Opera de Lyon.

Wojtek. Świetne warunki fizyczne i ogromna pracowitość. Postawny i silny był idealnym partnerem w tańcu. Podnosił dziewczyny jedną ręką bez wysiłku, jak piórko. Pech na kilka miesięcy przed dyplomem – wypadek samochodowy. Połamane kości. Pamiętam odwiedziny w szpitalu bielańskim. Wojtek na wyciągu. Ale pogoda i siła ducha. Nie załamał się. Dał radę. Po dyplomie podjął pracę w Teatrze Wielkim i w tej chwili jest pierwszym solistą Polskiego Baletu Narodowego. W latach 1996-8  tańczył też w Niemczech  w Kasseler Ballett.

Radek. Bardzo utalentowany i pracowity. Po dyplomie trafił na jedną z najlepszych scen baletowych na świecie – Hamburg Ballet, prowadzoną przez wybitnego amerykańskiego choreografa Johna Neumeiera. Doznał kontuzji kręgosłupa. Mało brakowało, a wylądowałby na wózku inwalidzkim. Wrócił do Polski. Ukończył studia. Świetnie sobie radzi w życiu. Spotkaliśmy się kilka razy. Przyznał, że bardzo przydała mu się zdana matura .

Przypominają się inne roczniki…  Bliskie sercu osoby… Ilona Molka… Kasia Lewandowska… Joasia Gonciarz, Magda Żydek, malutka Basia, której nazwiska nie pamiętam…

Z Joasią i Kasią wymieniałyśmy kilometrowe listy, które przechowuję głęboko w szufladzie.

Z Kasią spotykamy się i dzwonimy do siebie do dziś. Odniosła sukces nie tylko jako tancerka. Prowadzi warsztaty taneczne. Pisze scenariusze do znanego serialu telewizyjnego.

Magda Wójcik – świetna uczennica, teraz znana aktorka.

Różne twarze, sytuacje – piękna Sylwia Skuńczyk, Edyta Kozak, Edyta Jagieła, Beata Pawlik, Beata Serafin, Basia Klusek, Sebastian Krysztoforski, Marcin Bajorek, Marcin Ostapiuk, Artur Niedbałko, Kinga…

Ilu ich było w ciągu tych trzynastu lat….

Przytulam do serca wszystkich moich byłych uczniów . Ten weekend poświęcam znowu Wam, choć nie siedzę już nad Waszymi zeszytami.

 

 

 

 

 

 

Leave a Reply