DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH

Można formalnie utworzyć samorząd w szkole i być zaprzeczeniem szkoły korczakowskiej. Można mieć tysiąc wspaniałych programów wychowawczych zapisanych w dziennikach lekcyjnych i statutach, i być bardzo kiepską szkołą.

Wychowanie dziecka to codzienne niuanse relacji międzyludzkich, permanentny proces; wymagający od dorosłego, na przykład – nauczyciela, wiedzy, umiejętności i cech, trudnych do pogodzenia. Trzeba być wyjątkowo wrażliwym i wyjątkowo odpornym. Wrażliwość daje szansę stania się świetnym wychowawcą, ale niesie też ze sobą zagrożenie. Człowiek wrażliwy czasami bywa nadwrażliwy i drażliwy. Zależy mu, żeby kochać, ale również – by być kochanym. Tak wiele daje uczniom – uwagi, zaangażowania, pracy i oczekuje, że to zostanie zauważone i docenione. Przez podopiecznych, ich rodziców, przełożonych, kolegów. Czeka na pochwały, słowa uznania i sympatię. Jeśli tego nie ma albo jest za mało, a zawsze jest za mało!!!, pojawia się cierpienie, frustracja i złość, a czasami – zawiść. Odreagowywanie zawiedzionych emocji na otoczeniu. „Uwodzenie” uczniów, a potem – obrażanie się na nich, że nie dorośli, nie doceniają itp. Itd. No i to jest początek końca dobrego nauczyciela. To już lepiej nie być wrażliwym. Lepiej uczyć swojego przedmiotu, efektywnie, ale bez ambicji wpływania na kogokolwiek i bez potrzeby zanurzania się w uczniowskich problemach i dramatach. Ja – nauczyciel jestem przygotowany do lekcji i sprawny intelektualnie, i wyłącznie tego samego oczekuję od swojego ucznia. Jeśli uczeń jest nie w humorze i nie współpracuje, wyłącznie mam mu to za złe. Nie wnikam, co jest powodem takiego stanu rzeczy. Ta postawa nauczyciela wynika z oczekiwania, że dziecko i nastolatek będzie jak pancerna maszyna, która pędzi do przodu bez najmniejszych zawahań ani turbulencji. Czy jest to możliwe? Czasami się udaje, ale generalnie czas, kiedy się rośnie, a zwłaszcza, gdy ma się kilkanaście lat, jest – z oczywistych powodów – najtrudniejszym okresem w życiu.

Jest jeszcze trzecia możliwość – najbardziej atrakcyjna i efektywna, ale też najtrudniejsza. Wziąć się za bary z własną wrażliwością-nadwrażliwością. Skoncentrować się wyłącznie na uczniu. W nim, a właściwie – w jego rozwoju szukać potwierdzeń własnej efektywności zawodowej. Uczeń, jego progres jest wyłączną, najważniejszą nagrodą dla nauczyciela. Nie liczy się nic więcej. Albo – jeśli nawet się liczy, to tylko troszeczkę – pochwała, słowa uznania itp. Itd. Najważniejsze jest to, że ja – nauczyciel widzę, jak uczeń, również dzięki moim działaniom,  przełamuje kolejne bariery – intelektualne, emocjonalne, społeczne. Rośnie, staje się pełniejszym człowiekiem!!! Rozwija w sposób zaskakująco spektakularny swoje pasje, staje się ekspertem w wybranych przez siebie dziedzinach.  Dzięki temu i ja-nauczyciel rosnę, staję się pełniejszym człowiekiem. To daje mi ogromną radość i satysfakcję! Szukam więc coraz bardziej nietypowych, efektywnych metod pracy z uczniem. Staję się badaczem procesu uczenia się. Więcej – nauczycielstwo jest moją drogą do samopoznania, do zrozumienia kondycji człowieka. Jest pasjonującą, humanistyczną podróżą przez życie. To jest moja nagroda. Uczeń rośnie! Rośniemy razem! Wszystko inne jest mniej ważne.

Na tym właśnie moim zdaniem polega korczakowski model nauczyciela. I dlatego jest wciąż i wciąż awangardowy, i trudno osiągalny.

W tym modelu potrzebna jest głęboka wiedza, empatia, predyspozycje intelektualne, zdolności aktorskie, ale przede wszystkim pogłębiona wrażliwość humanistyczno-filozoficzna. O to ostatnie jest najtrudniej.

Dlatego też bardzo się cieszę, że w naszej szkole są nauczyciele, którzy prezentują ten ostatni model.

To dzięki nim właśnie odebraliśmy w środę statuetkę warszawskiej nagrody wychowawczej imienia Janusza Korczaka.

Jestem z Was dumna i gratuluję!

 

 

Leave a Reply