ARTYSTA I TOPOLA

Pewnego dnia Wielki Stary Artysta zobaczył piękną, zdrową, ponad dwudziestoletnią topolę.

Ściętą.

Jego cierpienie i współodczuwanie z unicestwionym bezmyślnie drzewem było ogromne.

Na nic zdały się tłumaczenia tych, co znają się na rzeczy i działając zgodnie z procedurami, uznali, iż topola zagraża i trzeba ją wyciąć w majestacie prawa i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

Wielki Stary Artysta poczuł, iż musi drzewu w jakiś sposób zadośćuczynić. Musi przywrócić mu jakoś zabrane bezpowrotnie życie.

Postanowił zamienić je w rzeźbę-pomnik.

Plany zrealizowania tego postanowienia oddaliły wszystkie ważne, bieżące sprawy i całkowicie zaprzątnęły Jego umysł. Postanowił zakupić nieruchomość, na której ścięto drzewo i wykorzystując przedwyborczą gorączkę, namówić, któregoś z samorządowych władców na postawienie pomnika. Wymyślił już intencję i miejsce.

Tym Wielkim Starym Artystą jest Józef Wilkoń, nasz dzisiejszy gość.

Autor m.in. „Arki”, którą można oglądać w podwarszawskich Radziejowicach.

Namawiam – kto nie widział, koniecznie!

Mieliśmy dzisiaj zaszczyt spotkać się nie tylko z Wielkim Artystą, ale także – z Wielkim Wrażliwym Mądrym Człowiekiem.

Takie spotkanie to jak ożywcza kąpiel w źródlanej wodzie.

Bo żyjemy w brudnych czasach dyktatu procedur korporacyjnych. Ludzie tresowani są do bezmyślenia i bezodczuwania. Byleby tylko działali zgodnie z procedurami… Inne działanie jest naganne. Niektórym nie przychodzi nawet do głowy, że czasami, aby zachować własne człowieczeństwo, należy działać wbrew procedurom, czy nawet – wbrew literze prawa. Jeśli te procedury, jeśli to prawo każe krzywdzić człowieka, zwierzę lub drzewo…

Po doświadczeniach drugiej wojny światowej powinniśmy codziennie pamiętać, że mogą się zdarzyć procedury, które wymagają od nas „wydania Żyda”, czy też organizowania  produkcji cyklonu-B, jakże potrzebnego do realizacji szczytnego planu powiększenia własnej przestrzeni życiowej.

Więc czy jesteśmy inżynierem, leśnikiem, urzędnikiem, czy też pracownikiem jakiejkolwiek korporacji – a wiemy, że większość instytucji zamienia się pomału w miejsca przypominające korporacje – warto dla zachowania własnego człowieczeństwa przyglądać się bacznie „jedynie słusznym procedurom”, ważyć je we własnym sumieniu i pamiętać, że jesteśmy autorami własnego życia i podejmowanych w nim decyzji. I żadne przenoszenie odpowiedzialności za nasze wybory na „tych, którzy wydają rozkazy” lub „tych, którzy tworzą procedury lub prawo” nam w niczym – w ostatecznym rachunku – nie pomoże.

Jesteśmy wolni. A to zobowiązuje.

Zobowiązuje między innymi do współodczuwania z drugim człowiekiem, zwierzęciem, czy też drzewem.

Podczas  dzisiejszego spotkania Józef Wilkoń mówił o jeszcze jednym przejawie wolności człowieka – potrzebie tworzenia, nawet w ekstremalnie trudnych warunkach. Nawiązał do wielkiej wartości estetycznej malowideł z jaskini Lascaux, wykonanych przez pierwotnego człowieka ok. 20 000 lat przed naszą erą. W czasach, gdy każdy dzień był walką o przetrwanie – walką, żeby nie dać się zjeść, mieć, co zjeść, rozpalić czy też utrzymać ogień, nie zamarznąć – człowiek realizował najgłębszą potrzebę twórczości, wolnej ekspresji własnej osobowości.

Dzisiejsze spotkanie było – mam nadzieję, że nie tylko dla mnie –  powtórką z bardzo poważnej lekcji na temat: Sens istnienia.

 

Leave a Reply